11 stycznia 2014

Jedno zdjęcie to za mało?

aut. Rinko Kawauchi *[a]
Sztuka, także fotografia, nie lubi powtarzalności. Trudno znaleźć inną dziedzinę, która byłaby tak spragniona nowości i niesztampowości. Powielanie istniejących motywów to najkrótsza droga do ostracyzmu w środowisku artystycznym przez banał lub, co gorsza, plagiat. Ale z drugiej strony fotografia ma przecież akt kopiowania wpisany w swoje DNA. 

////
Artykuł został opublikowany na łamach magazynu "Reflektor" #4 - "Powtarzalność", str. 25.

Możliwość względnie szybkiej reprodukcji fotografii wylała fundamenty pod jej ostateczny argument istnienia, gdy kilkadziesiąt lat po jej wynalezieniu pojawiła się w gazecie. To było tsunami w historii mediów i wizualności – ludzkość mogła szybko wytwarzać i kopiować już nie tylko teksty, ale i obrazy. Malarstwo i rysunek zostały wtedy zamknięte w klatce archaizmu aż do nastania epoki cyfrowego obrazowania, a fotografia święciła triumfy na okładkach i pierwszych stronach gazet. To była kariera natychmiastowa z apogeum za czasów wojny w Wietnamie, której przeciwnicy, jak twierdzą niektórzy, wyrośli z ziaren ówczesnego fotoreportażu.


aut. Nick Ut *[b]
Ryzykowne, choć niekoniecznie błędne, byłoby powiedzenie, że ilustracja stała się ważniejsza od tekstu, ale dziś komunikat bez obrazu to dla dużej części ludzi, zwłaszcza tych młodszych, jedynie nieciekawe i pomijane zjawisko. Dane Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z 2009 roku dowodzą, że choć najmłodsi słuchacze (między 15-tym a 24-tym rokiem życia) stanowią niemal 20% wszystkich odbiorców radia w Polsce, to nastawiona wyłącznie na przekaz informacyjny stacja TOK FM, ciesząca się równą popularnością we wszystkich innych grupach wiekowych, ma tylko kilkuprocentowy(!) odsetek swych odbiorców w najmłodszej grupie [1].

Fotografia artystyczna, zrodzona w świadomości społecznej dopiero w drugiej połowie XX wieku, a więc po wielu latach prosperowania fotoreportażu, rozumie i czerpie ze swojego genu powtarzalności. Zwielokrotnianie identycznych lub podobnych ujęć dla stworzenia jednej mozaiki obrazów to kreacja zainspirowana pop-artem. Zestawianie wielu ujęć w jedno dzieło nadaje mu dynamikę, niczym na pracach nad uchwyceniem ruchu Eadwarda Muybridge’a.

aut. Eadward Muybrige *[c]
I choć nurt pop-artowski niespecjalnie odznaczył się w dziejach polskiej sztuki, to nie można zapomnieć o mozaikowych zestawieniach Natalii LL z lat 70-tych z serii „Sztuka Konsumpcyjna”, „Sztuka Postkonsumpcyjna”, „Słowo” i przede wszystkim „Fotografia Intymna” czy „Natalia ist Sex” składające się z mnóstwa fotografii, nieraz o treści obscenicznej. Nie była to sztuka robienia zdjęć bliska współczesnemu rozumienia tego pojęcia, lecz rodzaj instalacji artystycznej, do której stworzenia wykorzystano wiele zdjęć dla maksymalizacji zaangażowania emocjonalnego odbiorcy. Z drugiej strony mogło to być nic innego jak zabawa z multiplikacją obrazu bez żadnych podtekstów, tak jak było chociażby z różnokolorowymi portretami Marylin Monroe.

aut. Natalia LL *[d]
Dziś mozaikowe konstrukcje obrazu nie należą do popularnych wizji artystycznych i przypominają bardziej desperacką jedynie próbę autora podbudowania dramatyzmu utworu przez nagromadzenie treści. Już na dość często stosowane dziś w fotografii dyptyki składają się raczej dwa zupełnie różne ujęcia, łączące się w sposób dyskretny. Todd Hido w krótkim reportażu o swojej osobie wyznał kiedyś, że komponując swoje autorskie albumy stara się zestawić zdjęcia tak, by na stronie po lewej i prawej znajdowały się fotografie korespondujące ze sobą kolorystyką czy tonacją. Za specyficzny rodzaj mozaiki należy też uznać obraz złożony ze zdjęć imitujący stykówkę, czyli indeks obrazów z kliszy. Tą technikę wykorzystał Rafał Milach w jednym ze swoich ostatnich projektów: „In the car with R”. Cała seria charakteryzuje się wielością form urozmaicających prezentację jego pracy.

aut. Rafał Milach *[e]
Ciekawym, acz rzadkim, przejawem zwielokrotnienia jest w fotografii własna interpretacja istniejącej już wizji artystycznej. Cover w sztukach wizualnych nie należy do popularnych form wypowiedzi, ale można się na niego natknąć. Fascynującym tego przykładem jest wielki projekt wydawnictwa Aperture zatytułowany „Aperture Remixed”. Z okazji obchodów sześćdziesięciolecia istnienia zaproszono do współpracy dziesięciu fotografów, których zadaniem było wybrać jakiś wydawniczy klasyk, a następnie przełożyć go na swoją wizję. Pośród uczestników projektu znalazły się takie gwiazdy, jak Alec Soth czy Martin Parr, jednak najwyżej zawieszoną poprzeczkę przeskoczyła japońska konceptualistka, Rinko Kawauchi. W swojej reinterpretacji niezwykle kontrowersyjnego w momencie publikacji projektu Sally Mann pt. „Immediate Familiy” z 1992 roku zaprezentowała całkowicie antagonistyczną do tej autorstwa Amerykanki perspektywę dzieciństwa i dorastania. Dzięki łagodności barw i bijącej ze zdjęć Japonki niewinności i spokoju stała się ikoną całego projektu.

aut. Sally Mann *[f]
Tego typu celowe i jawne wykorzystywanie cudzych obrazów pozostaje jednakże w cieniu tendencji do stosowania mniej lub bardziej ukrytych odniesień. Na polskiej scenie ciekawym przykładem jest seria „UFO” Szymona Rogińskiego, który, jak sam przyznaje, stworzył ten projekt zainspirowany rozmowami z kolegą wierzącym w wizyty istot pozaziemskich. Jego prace to nie odniesienia do konkretnych obrazów już istniejących, lecz próba zwizualizowania wszystkiego, wokół czego ufologia snuje teorie. Każdy może taki intertekst, zgodnie z teorią o nieskończonej ich ilości, odczytać. Mogą to być na przykład skojarzenia z telewizyjnymi czy kinowymi produkcjami science-fiction. Takie niejednoznaczne odniesienia pozwalają naszej wyobraźni pokierować, za czego cover uznamy wybrane zdjęcie, a zadecyduje o tym nasz bagaż doświadczeń wizualnych.

aut. Szymon Rogiński *[g]
Chcąc mówić o istocie kopiowania i przetwarzania w fotografii nie można w końcu pominąć samej formuły fotografowania. Na ślubach, wyjazdach turystycznych, a czasami nawet niedzielnych spacerach, robi się ogromne ilości zdjęć, co przecież kiedyś, bez technologii cyfrowej, było niewykonalne i nieopłacalne. Być może z tego wziął się trend tworzenia fotografii artystycznej w seriach. Jedno zdjęcie to za mało. Dwa też. Artyści często szukają możliwości stworzenia zestawów fotografii o treści powtarzalnej albo zaskakująco niepowtarzającej się, co także tworzy efekt zestawiania zdjęć z jednej rodziny. Takie przykłady się mnożą: Maciej Rawluk i jego „Przystanki polskie” czy Wojciech Wilczyk i „Niewinne oko nie istnieje” są jedynie kroplami w morzu zarówno na scenie polskiej, jak i światowej.

aut. Maciej Rawluk *[h]
aut. Wojciech Wilczyk *[i]
Wymóg tworzenia w seriach to także efekt uboczny współczesnej słabości obrazu jako takiego. Nie ma z ostatnich lat żadnego zdjęcia, które zyskałoby sławę równą obrazom takim jak te przywiezione lata temu z Wietnamu. A przecież wydawać by się mogło, że mamy i mieliśmy brutalne prerogatywy, by taki obraz powstał. Nie ma jednego takiego zdjęcia nawet z 11-ego września 2001, które wybijałoby się ponad inne. Żadnym zdjęciem świat nie fascynuje się tak długo, by uznać je za obraz wybitny, choć takie konkursy jak World Press Photo usilnie starają się rokrocznie choć jeden taki obraz wypromować. Prawdą jest, że dzisiaj jesteśmy w pędzie informacyjnym nieporównywalnym nawet do tego z końca XX wieku. Ale to tylko połowiczne wytłumaczenie. W kopiowaniu, namnażaniu treści w Internecie zbliżamy się do momentu szczytowego albo już go osiągnęliśmy. Trudno przecież wyobrazić sobie próbę zrobienia odbitki z każdego zdjęcia opublikowanego w sieci. Technologia cyfrowa to w wielu aspektach zbawienie dla branży fotograficznej i wydawniczej i komfort dla każdego użytkownika. Z drugiej strony to przyczyna zalania przestrzeni publicznej i wirtualnej obrazami, a wobec tego zalania i znieczulenia nimi nas samych. Możliwość stosunkowo szybkiej produkcji i reprodukcji zdjęcia otwarła oczy cywilizacji na nieznane i niezrozumiałe ongiś problemy. Teraz możliwości technologiczne zmuszają nas by oczy zamykać, aby być w stanie jeszcze je otworzyć, spojrzeć i zareagować, kiedy naprawdę zajdzie taka potrzeba.

----
[1] http://www.krrit.gov.pl/Data/Files/_public/Portals/0/kontrola/program/model_sluchania_radia_09.pdf

Źródła obrazów:
*[a] http://i1.xitek.com/uploads/allimg/130814/7514_14170934_1.jpg
*[b] http://theafricanwriter.files.wordpress.com/2013/10/nick-ut-napalm-girl-vietnam-001.jpg
*[c] http://www.eadweardmuybridge.co.uk/includes/img/homepage/horses2.jpg
*[d] http://news.o.pl/wp-content/i/2013/01/natalia-ll-sztuka-konsumpcyjna-1974-2013-01-16.jpg
*[e] http://dd978y4vwod92.cloudfront.net/uploads/photos/images/1369/949f17e18b072f17a6e72a91d5f6319e-medium.jpg
*[f] http://lamblegs.files.wordpress.com/2010/05/sally_mann-jesse-at-5.jpg
*[g] http://news.o.pl/wp-content/i/2010/11/szymon-roginski-projekt-ufo-2010-001.jpg
*[h] http://bi.gazeta.pl/im/36/8e/bc/z12357174Q.jpg
*[i] http://www.jhi.pl/uploads/image/file/2952/full_hd_14d.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz