5 stycznia 2011

World Press Photo 10 na koniec roku



W listopadzie postanowiłem zobaczyć wystawę wyróżnionych zdjęć w ostatniej edycji konkursu World Press Photo. Znając przedtem kilka nagrodzonych fotografii, nastawiłem się na niski poziom i nie spodziewałem się, by któreś ze zdjęć wywołało u mnie większe emocje. Nie zawiodłem się.

Mowa o tym dopiero dziś, ponieważ zwycięskie kadry były tak słabe, że postanowiłem uznać je za odpowiednie podsumowanie minionego już roku w fotografii prasowej. O fatalnym stanie dziennikarskiego gatunku fotografii już na tym blogu było, ale będzie więcej, ponieważ sytuacja tego wymaga.

Nie ma co piętnować poszczególnych projektów i ich autorów za to, co stworzyli, bo zdjęcia, które co roku trafiają na wystawę WPP wybierane są w formule konkursowej. Winić więc można jurorów za to, że wybierają i wspierają złe trendy w fotografii sprawiając, że tysiące ludzi odwiedzających wystawę wierzy, że tak się robi zdjęcia na miarę najwyższych laurów.

Spora ilość wyróżnionych obrazów razi bezpośredniością w pokazywaniu ludzkich tragedii, krwi, śmierci. "Nic nowego", ktoś powie, dodając, że tak co roku wygląda co najmniej część nagrodzonych prac. To prawda, tym bardziej, że najbardziej delikatne tematy nigdy fotografii nie były obce. Ba, fotografia jest wręcz "narzędziem", które od zawsze pomaga w przekazywaniu najtrudniejszych treści, często podając lepszy komunikat, niż jakiekolwiek słowa. Jednak dzisiejszym zdjęciom prasowym często brakuje klasy, która powinna wyznaczać pewne granice etyczne. Niestety chęć ludzkości do oglądania wszystkiego w jak najlepszej jakości, włącznie z krwią i przemocą, nieubłaganie owe granice przesuwa i tak naprawdę nikt nie ma nad tym kontroli.

Na wystawie, na szczęście, były nie tylko fotografie tematów tragicznych. Poczułem ulgę, gdy przeszedłem do drugiej sali i nie znalazłem tam więcej "krwistych" zdjęć. Nie znalazłem też jednak żadnych projektów, które byłyby na tyle dobre, by zapisać nazwisko autora i poświęcić mu tutaj kilka linijek. Parę ciekawych pomysłów słabo lub przeciętnie zrealizowanych to najlepsze, czego uświadczyłem na listopadowej wystawie, dlatego wychodziłem z niej w dość listopadowym nastroju.

By zamknąć jednak tego posta i ubiegły rok pozytywnym akcentem, pragnę życzyć wszystkim, by przez najbliższe dwanaście miesięcy było można pisać o wielu polskich wystawach pełnych świetnych fotografii i by sztuczna winieta wyszła w fotografii z mody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz